Ads 468x60px

sobota, 22 lutego 2014

Zaginione

 Dzieci rosną. Na pewnym etapie zmieniają swoją długość z miesiąca na miesiąc i to w sposób zupełnie zaskakujący. Jednego dnia są malutkie słodziutkie, rozkoszniutkie, a następnego chude, jakby nie jadły i długie, jakby je kto naciągał. I pojawiają się problemy modowe : już nie założy tej dziecinnej bluzy z autkiem! A spodnie? Najlepiej szerokie dresy. No i zaczęło się.
 Braki w garderobie dziecięcej !- o, co za niefortunne określenie, toż to poważny powód do dąsów - spowodowane: raz -  rośnięciem , dwa - gustem , sprawiły, że przejrzałam arsenał z materiałami i znalazłam pomarańczowy polar, który mocy urzędowej nabierał od jakiegoś czasu oraz dzianinę w paski. Miała być moja, ale paski podobno poszerzają, za to chudym nie zaszkodzą.
 Z polaru jak z polaru, szybko łatwo i przyjemnie. Bluza na styl koszykarski, tak mi się przynajmniej wydawało.


 Zameczek wszyty, żeby główka z ogromem wiedzy przeszła bez szwanku. Kieszenie na papierki po cukierkach, że to niby się nie dowiem, na co poszło kieszonkowe.... he he he... I już.



 Bluza numer 2 - w paski. Trochę więcej kombinowania, bo poza zamkiem jeszcze plisa poprzeczna i kaptur i wykończenie z dzianiny szarej i te paski!




 I padło zdanie: jak to dla mnie, to ja w tym chodzić nie będę! O żeszszszsz, a ja
się tak staram, krwi sobie upuszczam ,żeby dziecię ciepło i ciekawie odziane było, a tu masz - bunt, a przynajmniej pierwsze jego oznaki.


Cóż , wykończyłam. Na półkę położyłam.


 Dnia następnego Starszy poszedł do szkoły w bluzie pomarańczowej - wrócił bez. Bluzy nie ma. Zaginęła. Na pytanie czy szukał, skwapliwie odpowiada, że tak, że wszędzie. Co za poczucie straty! Tak się dobrze szyła, taka miła i ciepła.
 Pech, dnia następnego do wyboru pozostał sweterek w romby lub bluza w paski. Wiadomo, sweterek tylko w niedzielę i to z bólem serca. Z rozpaczą w oczach "co ludzie powiedzą?", zawdział bluzę w paski. Wrócił bez!!!! Ożeszszsz, na złość mnie i by pozbyć się wrednego ciucha, zgubił!!! Może ktoś mu powiedział, że nie fajna, że... matczyne serce zalało współczucie. Cóż, pech....
 Ale... pojawiła się też taka myśl, lekki podszept krawieckiego ego : no no , jak już moje uszytki kradną, to muszę nieźle szyć...
 Jak to jednak bywa, przypadki rządzą losem. Niedawno, będąc w szkole, podzieliłam się moimi podejrzeniami o działalności kolekcjonera ubrań i otrzymałam odpowiedź, że przecież pani z szatni na pewno coś wie o rzeczach zagubionych. Wiedziała, a jakże! Pomarańczowa bluza i w paski leżały sobie na półce z rzeczami znalezionymi na terenie szkoły, a było tego trochę...


 Tu nie szukał. No wiadomo, lekcje się tu nie odbywają.
Bluzy odnalezione.

poniedziałek, 17 lutego 2014

Sukienka nr 37 - złota

 Czasami nachodzi mnie ochota na posiadanie ciucha, w którym, nawet w najbliższym czasie, nie będę miała się gdzie pokazać... Oczywiście biorę pod uwagę real, nie sferę wirtualną...(tutaj zawsze...)
Otóż sukienka, o której chcę napisać , powstała właśnie z takiej potrzeby i , tu uwaga, w chwili WOLNEGO CZASU! Czasu niezmąconego nawoływaniem : mamomamomamomamo... , wolnego od dźwięku telefonów.., roszczeniowych klientów... Wymarzony czas, by uszyć coś dla siebie - Zlot nr 4 w Łodzi.
 Jako że sponsorzy na tym zlocie obrodzili i okazali szczodrą rękę, otrzymałam (w drodze losowania, nadmienię, fuks!) piękny kupon materiału żakardowego ze złoceniami.


 W pierwszej chwili pomyślałam: łoj...? A już za chwilę miałam pomysł, wykrój z Burdy "Szycie krok po kroku" 1/2012 model 4 B , i skrojoną sukienkę.
Od pomysłu do realizacji u mnie krótka droga.
 Szyło mi się bardzo dobrze: wokoło ludzie, dla których krawiectwo jest pasją, i można sobie pogadać, i zapytać o bieżący  problem  i...ach, tak szyć zawsze...
Materiał okazał się być "pracujący" w każdą stronę, a zarazem trochę sztywny, ale ładnie układający się na sylwetce.  Pierwszy raz w życiu mam tak dobrze dopasowany tył, a to dzięki Czeremsze i Złotemu Kotowi. A zapięcie? Jeszcze nigdy tak mi ładnie nie wyszło.


 Pierwszy też raz odszycie dekoltu leży jak należy. Co znaczą fachowe porady :) Dzięki Dziewczyny :)


A oto i sukienka:

Złota wisi sobie w szafie i nabiera mocy urzędowej.... A podobno na Sylwestra się nadawała...

Przy okazji świątecznych porządków, tak z ciekawości, policzyłam moje sukienki. Tylko te, które uszyłam i są w mojej szafie i w których chodzę  - 37.
 Ilość materiałów oczekujących z przeznaczeniem na sukienki - 12 !!!!
:)
A i tak nie mam się w co ubrać .....

poniedziałek, 10 lutego 2014

Sukienka nr 39 - taki punk jaki wykrój

  Przeglądając lutową Burdę trafiłam na "punkowe" stylizacje. Hymmm, taki punk jaki magazyn. Podążając tą drogą, nasunęła mi się myśl: sukienka (a jakże!) z wykończeniami z ekoskóry. Będzie wystarczająco punkowa, jak na Burdę, z której modeli mam zamiar skorzystać.
  Obłożyłam się Burdami i rozpoczęłam poszukiwania odpowiedniego modelu. Sukienka, sukienka, sukienka...może tym razem nie z dzianiny, może coś ambitniejszego? Jakieś zaszewki, francuskie cięcia? Ale materiał to dzianina - jersey dosyć gruby i w pepitkę beżowo czarną.

 

W między czasie zdążyłam zapomnieć czego szukam, bo, co rusz, atakowały mnie modele, których jeszcze nie szyłam, a które koniecznie muszę mieć. Otrząsnąwszy się, powróciłam do sukienek.
 Model wybrałam.
Oczywiście, sprawdziłam wcześniej, co i jak szyć, ekrawiectwo.net w tej kwestii jest nieocenionym źródłem.
 Jednak moja Łuczniczka zastrajkowała. Nie pomogły zmiany igieł, stopki, nici - szyć nie chciała. Eko-skóra i jersey, to było za dużo. Zmasakrowałam przez to odszycie tyłu. Stąd tyle tam szwów, ale już nie chciałam pogarszać sprawy, bo niestety wielokorotne przeszywanie eko-skóry pozostawia ślady, więc zostało tak, jak jest.

 Potem zmieniłam maszynę, na model starszy i mocniejszy, Finesse - Zakłady Metalowe Łucznik. Poszło jak z płatka. Pod elementy z eko-skóry podłożyłam jersey, gdyż eko-skóra lubi przyklejać się do naszej własnej skóry. Do tego pod wpływem temperatury ciała lubi się rozciągać. Przy krojeniu się przesuwa, więc lepiej kroić każdy element osobno.  Można prasować, najlepiej przez coś - ja wykorzystałam siatkę do prasowania.

 Nie podklejałam flizeliną, bo obawiałam się, że będzie za sztywne. W efekcie okazało się, że mogłam podkleić odszycie dekoltu,ale ...co do reszty  nie było to konieczne, jersey był wystarczająco gruby.



Na ramionach poszczególne elementy zostały dopasowane niemal idealnie.


Z tyłu zrobiłam zaszewki, by sukienka ładnie się układała.


Sukienka oczywiście bez metki, bo metki "gryzą" ;)
Punk wyraził się jedynie w glano-podobnych butach...

czwartek, 6 lutego 2014

Na zakupy czas

  Staram się być bardziej eko.  Staram się segregować śmieci i nie marnować wody, a przede wszystkim nie pakować wszystkiego w torby foliowe.
 Mam tylko problem, jak zapamiętać, że torbę eko należy zabierać na zakupy ze sobą.
 Już pozbierałam wszystkie eko-siaty i włożyłam do bagażnika samochodu, żeby były tam zawsze. No i co z tego, skoro parkuję, zamykam i idę, a torby w aucie zostają?
Może ustawię taką opcję na fonie : weź torbę, weź torbę, weź torbę. Dobrze by było, gdyby ta opcja darła się o 7:05 i świeciła na czerwono. Wtedy już z rana zapakuję eko-siatkę do torebki.
 Może czas coś na pamięć zażywać?
 Może czas sięgnąć do techniki s-f i jakiś czip sobie wszczepić w rękę, który będzie tak wpływał na układ nerwowy, że ręka sama sięgnie po eko-torbę?
Na koniec przyjrzałam się posiadanym eko-siatkom i stwierdziłam, że są brzydkie.
Zajrzałam do kącika krawieckiego, a tam - niespodzianka - leży gruba bawełna ze spożywczym nadrukiem.  I poszyłam sobie torby na zakupy spożywcze, jako że te wykonuję najczęściej. Zanim internet przejmie tę sferę moich zakupów, będę paradować z torbami FISH&TOMATO.





Torby przeszły testy na pamięć i obciążenie. Wynik: jeszcze nie zapominam, a i uszu też nie oberwałam. 

wtorek, 4 lutego 2014

Na kantkę

- Mamo!  na jutro strój galowy! - jest 21:17
Starszy obwieszcza, że gra w przedstawieniu, jest narratorem i ma mieć strój galowy.
- Strój galowy?!
- Tak, najlepiej garnitur. Masz coś?
No, w szafie wisi nie jeden, ale rozmiar jakby ciut za duży.
- Na jutro? - upewniam się. Liczę po cichu, że może występ za dwa dni..
- Jutro próba generalna- odpowiada Starszy i udaje się do swojego pokoju z książką w ręku.
Ufff, czyli mam czas. Burdy w ruch. Rozłożyłam się w sypialni na łóżku i wertuję, wertuję...może kupić? Myśl, jak szybko się pojawiła, tak szybko znikła. Przecież nie kupuję czegoś, co potrafię uszyć!
- A ja gdzie mam spać, na sofie? - tym razem to M. 22:30. Co on tak wcześnie chodzi spać? Nie ma jakiejś transmisji sportowej, Australian Open już się skończył?
 Zbieram Burdy, już tylko te, które mają wykroje strojów galowych ( czyli najczęściej są to garnitury komunijne ) i przenoszę się do kuchni. Weryfikacja trwa. Bez sensu - stwierdzam. Garnitur dla 9-latka! Przecież zaraz wyrośnie. Tyle szycia i za chwilę będzie za mały. Szyć większy? Z większymi rzeczami dla dzieci jest tak, najczęściej je odkładamy do szafy, bo jeszcze czas, a gdy sobie o nich przypominamy, to już są za małe. Bez sensu. Uszyję tylko spodnie.
Robię wykrój. 23:00. Temu, co to wpadł na pomysł, że wszystkie wykroje z Burdy zmieszczą się na arkuszu ABCD, "dozgonna wdzięczność". Na szczęście jest folia, zwana celofanem i markery. To wiele ułatwia. Idę spać. Marynarka nie tym razem. 
Następnego dnia biorę się za szycie. Materiał granatowy, z opisem: ubraniowy. Wykroiłam, zaznaczyłam, nacięłam gdzie trzeba. Na nogawce przedniej zaprasowałam lekko kantkę, by później było łatwiej. Potem zabrałam się za kieszenie: proszę, proszę, nawet wewnątrz obszyłam, by estetycznie było.

 I przyszyłam taką plisę, by podszewka kieszeni nie wychodziła. Bo podszewka ma oczywiście inny kolor.

Wszywanie zamka - prawie pestka.

 Atrapy kieszeni tylnych, bo czas nagli.

Wszywam pasek bez szluwek - i tak muszę wciągnąć gumę.  Kantka jest, więc tylko ją zaprasowuję na amen na przodzie i na tyle. W pasie niestety guma, bo wzrostu jest tyle ile trzeba, za to na obwodach braki. 
Koszula biała i pulowerek jak z angielskiej szkoły i jest galowo.

Marynarka jednak kusi. 
 
 
Blogger Templates