Ads 468x60px

piątek, 28 marca 2014

Miętówka

W ramach odświeżania... podobno najlepiej odświeża mięta.
Ale, czy jedna mięta może odświeżyć garderobę po zimie?
Przekonam się.
Z miętowego punto, którego nie było tyle, ile trzeba ( oszczędzałam na mięcie?)  na wykrój, który wybrałam,  powstała bluzka.
Charakteru dodaje jej naklejony kwiatek.
Jest to kolejne niestandardowe wykorzystanie łatek płóciennych z klejem ( jeszcze do tej pory nie użyłam ich zgodnie z przeznaczeniem ) i kolejny eksperyment. Zainspirowałam się własnym haftem na filcu. Skoro kwiatek na torebce, to czemu nie na bluzce?
 Zrobiłam szkic na papierze. Ponumerowałam części. Zrobiłam zdjęcie, by wiernie odtworzyć wzór na tkaninie. Wycięłam. Każdy elemencik odrysowałam na płótnie. Wycięłam. Zaczęłam układać części według zdjęcia i ...okazało się, że wyszło lustrzane odbicie mojego projektu... Ups...Przyprasowałam.
  Jak to się będzie trzymać? Jak prać? Czas pokaże, testy na ludziach trwają.




poniedziałek, 24 marca 2014

Sukienka nr 16 - z archiwum.

Taki ładny materiał : jersey, cienki, lejący, bardzo wzorzysty i rozciągliwy, z naciskiem na bardzo wzorzysty i rozciągliwy.

I taka sukienka : ... z fajnym wykończeniem dekoltu... równie fajnym marszczeniem na przodzie.
Burda 2/2008 model 103 B.
Na rzut obcym okiem : ok. 
Na pierwszy rzut moim okiem : o bo.... 
 Miałam i mam wrażenie, że cały fason sukienki zginą we wzorzystym materiale ( jak raz postąpiłam zgodnie ze wskazówkami Burdy, to zaraz problemy ), to raz. Dwa: materiał okazał się być największym wrogiem proponowanego modelu. Efektowne marszczenie na przodzie okazało się ściągać cały tył na przód. Materiał tak się naciągał, że teraz wydaje mi się, iż świetnie nadawałby się na pokrowce.



 Zmieniłam element marszczący na większy, materiału było na tyle, mogłam ciąć i wycinać. Trochę pomogło. Do ideału było daleko,więc zaczęłam zwężać tył, pogłębiając zaszewki ( zawsze je pogłębiam ) bardziej i bardziej, aż zaczęłam się obawiać, że tył mi zniknie. 
 Naszła mnie też myśl, że może źle skopiowałam wykrój. Może plecy skroiłam za duże? Nie, a materiał dalej ładnie się naciągał. Po prostu, przodu było warstwowo za dużo w stosunku do tyłu, do tego dodać rozciągliwość i mamy przyczynę problemu. Po wielu, wielu, wielu próbach, bo jak się człowiek uprze, uzyskałam w końcu efekt mniej więcej zadowalający.  Sukienkę noszę, ale mam przy niej taki nerwowy odruch polegający na częstym poprawianiu tyłu, cóż ...

Ale, ale, co to ja słyszałam? Że jak się ktoś za dobrze czuje we własnych ciuchach, to znaczy, że jest źle ubrany?



sobota, 15 marca 2014

Koniec z dzianinami

 Koniec z łatwym szyciem.
Dzianiny przesunęłam na tył szafki.
Wyjęłam cienki jeans.
Postanowiłam zmierzyć się z wykrojami z Papavero, a tam wiadomo : cięcia, zaszewki, zamki kryte, odszycia, stębnowania... Kilka miesięcy temu zachłysnęłam się tą stroną i kilka propozycji bardzo przypadło mi do gustu. Jednak, po uszyciu pewnej sukienki, dałam sobie spokój. Za dużo musiałam zmieniać i dopasowywać i trochę mnie to zniechęciło.
 Wszystko przez dekadę pracy na wykrojach Burdy. Przyzwyczajenie drugą naturą człowieka...
Upłynął czas, wykroje nabrały mocy urzędowej, wspomnienia trochę przyblakły i powróciłam do pomysłu na sukienkę z Papavero.
Skroiłam, zeszyłam, przymiarka... i się zaczęło: zlikwidować dodatkowe zaszewki na wysokości talii, by móc oddychać; na ramionach podnieść, szczególnie tył względem przodu; podkroić dekolt tyłu; zmniejszyć szew piersiowy- szczególnie pod piersią; głębiej wszyć zaszewkę tylną; zwiększyć podkrój pachy, no i skrócić. Przymiarka - ok, można oddychać i siadać, ale lepiej stać na baczność.  No super, ale sobie dopasowałam.
Wykończenie pomarańczową nitką, bo jak jeans - to jeans.
Reszta to gimnastyka korekcyjna.
Należy być nieustająco na wdechu ( tak do 67 roku życia ), co ma wpływ na napięcie mięśni brzucha.
Głowa do góry, łopatki ściągnięte, biust do przodu.
Nie garbić się, pośladki napięte.

To nie sztuka uszyć sobie sukienkę z dzianiny.
Sztuka uszyć sukienkę z jeansu i tak sobie ją dopasować, żeby zmuszała do korygowania sylwetki.

Coś mi się zdaje, że trzeba będzie więcej się ruszać, albo MJ...




poniedziałek, 10 marca 2014

Fiorella


Nowa sukienka - lepszy nastrój. Moje nowe hasło na wiosnę.
Tylko nie pytajcie, ile można mieć sukienek...? I jak często można sobie poprawiać nastój...?
Można ... dużo...
Ale takiej jeszcze nie miałam!
Właśnie tak się złożyło, że została mi "resztka" z poprzedniej sukienki. Owa "resztka" stanowiła dokładnie taką ilość materiału, jaką potrzebowałam na uszycie modelu 103 B z Burdy 5/2009.
No i jest! Fiorella - sukienka nr 40.

Materiał to kwieciste punto. Zakładany dekolt wykończyłam czarnym odszyciem, też z punto.


 Rękawy pozbawiałam mankietów, bo nie byłyby widoczne przy takim deseniu.


Szybko, łatwo i z radością.

Na dobry nastrój - polecam.


czwartek, 6 marca 2014

Jak z okładki

Bardzo, bardzo, bardzo podobała mi się sukienka z okładki Burdy 9/2013.
Właśnie taka: połączenie czerni i wzorzystej tkaniny.
Wykrój wyglądał banalnie; trzy elementy : przód, tył z zaszewkami i rękawy bardzo proste.
 Czas wykonania obliczyłam na dwie godziny z krojeniem.
Materiał : dzianina zwana punto, czarna i w kwiatki.
 Jednak..., co łatwe, to trudne.
 Zszyłam i przymierzyłam.
Na wieszaku sukienka wyglądała całkiem całkiem. Na mnie już nie. Góry było za dużo, ramiona zwisały smętnie, wykończenie dekoltu wchodziło mi pod brodę. Rękawy były za długie. Generalnie jakiś balon oversizowy mi wyszedł. Nawet założenie szerokiego paska nie pomogło...
Zdjęłam i poprułam.
Ba, nawet nie prułam wszystkiego, tylko w strategicznych miejscach - na styku szwów bocznych i rękawów.
Pozwężałam wszystko o 1 cm , pogłębiłam zaszewki tylne, zrobiłam zaszewki z przodu, rękawy na ramionach wszyłam o 2 cm głębiej. Nadwyżki materiału odcięłam z premedytacją.

Nawet rękawy zwęziłam.


 Wyszło na to, że cały wykrój zmniejszyłam. Po owych przeróbkach jest całkiem fajna sukienka.
Sukienka nr 38.

 Czas wykonania oczywiście się wydłużył.



sobota, 1 marca 2014

Też na "s"- spodnie 1,2,3

Miałam wenę na szycie.
Cztery dni - trzy pary spodni dla M.
Monotonne? Tylko na prostych odcinkach.
Sztruksy i jeansy szyłam z tego samego wykroju, który od lat się sprawdza. Różnica w szerokości nogawek.

Sztruksy zrobiłam szersze, by nie wybiły się na kolanach za szybko. Kupiłam za miękki sztruks, jak na spodnie. Cóż... Jeansy natomiast są węższe - liniowe ;)

Przy obu parach zaszalałam i szwy wewnętrzne wykończyłam lamówką.




 Do jeansów użyłam też specjalnej nici, której zastosowanie, z początku, przysporzyło mi trochę problemów. Okazało się, że w mojej maszynie naprężenie górnej nitki musi być duże, inaczej na lewej stronie tworzą się pętelki. I tak to wyszło:



 Najwięcej frajdy miałam przy bojówkach. Materiał : gruba bawełna. Zaczęło się od lekkiej palpitacji, gdy wyjęłam materiał z pralki. Po praniu zrobił się jak arkusz papy na pokrycia dachowe. Na szczęście po wyschnięciu wrócił do normy. Bardzo fajnie mi się je szyło. Skorzystałam z nowego wykroju : Burda 04/2010. Zmodyfikowałam górne kieszenie, by nie zostały za szybko zdeformowane od nieustającego ich wypychania różnymi przedmiotami.


 Kieszenie tylne i boczne pozbawiłam klapek.


Wykorzystałam taśmę nabytą na szalonych zakupach w łódzkich hurtowniach, dodałam ją do kieszeni, szluwek, oraz jako maskownicę szwów wewnętrznych - oczywiście nie wszystkich.



Cztery dni szycia z przerwami na gotowanie, pranie, sprzątanie - szczególnie przy sztruksach się nabałaganiło-, spanie, picie kawy i bieganie do instytucji czasowo przetrzymujących dzieci, i spodnie gotowe.

Taśmowa robota
















 
 
Blogger Templates