Ads 468x60px

sobota, 29 listopada 2014

Sukienki na ciepło Cz.3 - Prosta sukienka

  Miało być prosto i szybko.
  Była znowu tkanina w kratkę, przy której program do zdjęć dostał oczopląsów i pikselowicy, a ja, chcąc by wszystko się zeszło, odstawiłam niemal łowickie wycinanki.
Model 106  Burda 1/2007, okazał się podstępny: niby taki prosty, niby...a okazał się karkołomny.        Przymiarka pierwsza: łódka dekoltu miała za wysokie burty. Podkroje pach były jakieś takie wąziutkie. Wszystko pogłębiłam, podcięłam i zajęłam się resztą...Musiałam ponownie wykroić odszycia dekoltu i pach, bo po moich  modyfikacjach oryginału nijak się miały do proponowanego odszycia.
 Druga przymiarka : uszyłam sobie wór w kratkę, za szeroko. Materiał się naciągną? Bo w moje nagłe pomniejszenie na obwodach, szczególnie nagłe, raczej trudno uwierzyć ;)
  Na szczęście sukienka posiadała cięcia z tyłu i z przodu, a więc pozwężałam i to dużo.
  Sukienka nie posiada podszewki, bo jakość materiału nie wskazywała na konieczność jej zastosowania. Jednak po czasie, okazało się, że można było ją wszyć.... trudno...
  Zaliczyłam ją do sukienek "na ciepło" chyba z tego powodu, że szyłam ją jesienią.
 Świetnie wygląda do golfa.
Świetnie się w niej chodzi i w sierpniu... Taka sukienka na ciepło.





czwartek, 27 listopada 2014

Przydasie - rzecz o resztkach

     O nagromadziło się , nagromadziło... Cała wielka masa resztek...wielkie mnóstwo... ale nie napiszę , że sterta, bo poskładane są moje resztki w kosteczki, a że zajmują dwie półki...cóż, przecież nie poskładam sztruksów i polarów z szyfonem, bawełną i dzianiną... Bo zawsze coś się przyda...
    Wczoraj pojawiły się kolejne i tak jakoś, zrządzeniem losu lub innego fatum, znalazły się obok wykroju sukienki, którego jeszcze nie schowałam. Wykrój plus resztki...takie te resztki fajne, a z wykroju na sukienkę może być bluzka. Wystarczy skrócić formę. Na rękawy mało resztek? Żaden problem, rękawy będą miały ściągacz. I jeszcze zostaje taki fajny pasek tkaniny, więc może zamiast odszycia plisa, przedłużona plisa, aby powstało wiązanie... wiązanie na plecach, o!
    Wczorajsze resztki to pokłosie jednej bluzy z kimonowym rękawem i jednej sukienki .
    Z tego powstała bluza. Dzianina na polarze, z defektem, jak widać, kupiona za bezcen. Ze względu na defekt resztki były większe.

    Z tego będzie sukienka, na razie leżakuje skrojona..

                                       

   A oto co powstało z resztek: bluzka na bazie sukienki

                                       

                                       

                                                      

                                                

                                                       
  Od tej bluzki postanowiłam polubić wykroje wieloelementowe. Dają wiele możliwości, jeżeli się ma wiele resztek.

 

środa, 26 listopada 2014

Sukienki na ciepło Cz.2 - Chłopka - czyli sukienkowy gender

   Sukienka typu "chłopka". A nie mogła być "babka"? Stanęło na tym, że babka w chłopce.
 Tę sukienkę uszyłam, bo zazdrość nie pozwalała mi spokojnie funkcjonować ;)
 Otóż Moja Mama uszyła sobie taką chłopkę, a jaka matka taka córka...no nie mogłam być gorsza.
 Chłopka ma fajny karczek i jeszcze dodające uroku patki imitujące zapięcie.
Wybrałam materiał, wykrój wzięłam od Mamy, bo skoro już miała.... Burda 2/2008, model 112.
Materiał z półki "garsonki, płaszcze". W kratkę. Trochę mnie ta chęć dorównania Pierwszej Nauczycielce Sztuki Krawieckiej zaślepiła i sobie trochę źle rozłożyłam formę na materiale. No, może na rozłożenie mogłam mieć jeszcze wpływ, gdybym się w porę zorientowała...Ale jak już wycięłam elementy wykroju i jak zaczęłam zszywać, to gdzie się kratka zeszła, to się zeszła, a gdzie nie, to nie...
 Kieszonek nie zrobiłam, a jedynie atrapę w postaci patek przymocowanych guzikami, by nie odstawały.
 Muszę się pochwalić, że sukienka jest na podszewce i tym razem owa podszewka nie sprawiła żadnych problemów. Podkroje dekoltu i pach podkleiłam taśmą formującą flizeliową. Doszyłam podszewkę, zaprasowałam i przestębnowałam.
  I oto od kilku lat stanowi jeden z filarów mojej jesienno/zimowej garderoby.







niedziela, 23 listopada 2014

Sukienki na ciepło Cz.1 - Duma i chluba

  Pomyślałam sobie, że taka pogoda jak za oknem, albo i gorzej, nie może być przeciwwskazaniem do noszenia sukienek.
 Oto cztery modele, w czterech osobnych postach, oczywiście moje ulubione, które można nosić na golf lub bluzkę, uszyte z grubszych tkanin : dzianin, wełen, na podszewce lub nie.
 Sukienka na ciepło numer 1 to moja duma i chluba.
 To pierwsza sukienka, z dzianiny trochę swetrowej, a której to moja stara Łuczniczka dała radę. Skorzystałam z modelu 101, Burda 8/2007.
  Oczywiście, nie pisze tam, by korzystać z dzianin.
  Oczywiście ktoś powiedział : rozejdzie się na dekolcie.
  Oczywiście najwięcej zabawy było z podszewką, no bo jak taką sukienkę dzianinową nosić bez podszewki? Jako że dekolt został ustabilizowany przez przeszycie i podklejenie i się nie rozlazł, to już podszewka do niego przyszyta zrobiła swoje: zaczęła wyłazić.
 A o odszyciu to już paniusia nie pamiętała?
 Ano, jakoś mi się nie złożyło... pewnie ułatwiłoby sprawę...
 Jednak okazało się że, podszewka wyłażąca ( błyszcząca atłasowa grubsza ) stała się ozdobą sukienki, taki delikatny błysk przy dekolcie i wszyscy myśleli, że tak ma być.
 Potem poszłam po rozum do głowy i poradziłam się mądrzejszych.
 Po pierwsze : nie pomyślałam, że mogę kupić podszewkę elastyczną, po drugie: nie nacięłam linii dekoltu, obawiając się właśnie rozejścia, po trzecie : no nie zrobiłam odszycia... Podszewkę odprułam od całości i zastosowałam nową, tym razem elastyczną. Dekolt jeszcze raz ustabilizowałam flizeliną. Podszewkę doszyłam, co trzeba nacięłam i przeszyłam i już.
 Dzięki temu wiem, że nienawidzę poprawek, to całe prucie...brrrbłeeełee...
 Dzięki temu wiem, że podszewka do dzianin musi być elatyczna...
 Dzięki temu uszyłam sobie uniwersalną halkę do wszystkich innych sukienek z dzianin.... trzeba sobie życie ułatwiać...
 Dół sukienki doszyty do podszewki układa się w fajną bombkę. W dole podszewki zrobiłam tunelik na okrągła gumkę, aby efekt bombki był bardziej widoczny.






czwartek, 20 listopada 2014

Ratunku, spodnie gryzą !

    Krawcowa ma coś wspólnego z chirurgiem : kroi, wycina, docina, koryguje ( byle nie po kimś, tego  nikt nie lubi), zszywa i jak ładnie szew wyjdzie, to nic nie widać.
  Na fali sobotniej fazy na szycie, bezkrwawo skroiłam dwie pary spodni, o ile legginsy do spodniowatych się zaliczają. Z tych dwóch par, jedną zeszyłam, i nie były to legginsy, chociaż zdecydowanie mniej z nimi roboty.
  Na spodnie wybrałam granatowy materiał z żakardowym wzorem. Wzór matowy, pod nim lekki połysk. Burda proponuje zamek wszyć w bok, co też uczyniłam. Miałam obawy, że kieszenie będą odstawać, bo jeszcze ten zamek z boku... Wloty kieszeni podkleiłam flizeliną, doszyłam worki kieszeniowe i nie odstają bardziej niż krzywizny anatomiczne na to pozwalają. W końcu na manekina, to żadna sztuka uszyć, ale uszyć na żywą materię, co wykonuje wielorakie pozy, to jest coś. No więc kieszenie nie odstają za bardzo.
 Doszło do pierwszej przymiarki. Wciągam spodnie i jak mnie nagle zakłuje w mięsień smukły uda ( ha! nie do uwierzenia, że taki mam! ). Pierwsza myśl: nie wyjęłam szpilki. Jednak zanim wybrzmiała ta myśl, w moim opętanym szyciem umyśle, a już odczułam kolejne ukłucie, tym razem w mięsień obszerny boczny. Kolejne ukłucie odczułam nie powiem gdzie, ale aż podskoczyłam i migiem spodnie zdjęłam...A niech to ! Spodnie gryzą ! Szwy spodni znaczy się ! Kłują!
 Ożeszsz, pomyślałam, wy spodnie granatowe we wzór żakardowy! Nie ma tak!
 Zajęłam się szwami : obrębiłam je gęstym zygzakiem. Nie powiem, żeby pomogło na 100%, czasem jeszcze jakieś podstępne włókienko zakłuje...
 Pasek wszyłam, dziurkę na guzik zrobiłam, a dół nogawek podkleiłam taśmą. A niech znają moje dobre serce - oszczędziłam im wielu ukłuć igłą maszynową, niech mają to na uwadze.
   
                    






poniedziałek, 17 listopada 2014

Idź szyć!

    Dzieci mamy szyjącej wykorzystują to, że mama szyje. Wykorzystują nie tylko do tego, aby posiąść nową część garderoby w unikatowym stylu. Wykorzystują do tego, aby mieć święty spokój i móc realizować swoje projekty. Bo wiadomo szyjąca mama nie czepia się, że klocki, resoraki, kredki, klej do wszystkiego, taśma dwustronna, taśma szara rozciągnięta, papier wszystkich rozmiarów, droga do wyścigów oraz Monopol, że to wszystko razem sobie leży, jakby miejsca nie miało. Szyjąca mama sama robi taki bajzel, że ho ho ho. Szyjąca mama, jak złapie fazę na szycie, to ogranicza się tylko do wydawania podstawowych posiłków. Wtedy pociechy szyjącej mamy mają raj. Niestety faza na szycie nie trwa za długo. I znowu padają komendy : pozbieraj klocki, odklej taśmę od mebli, nie łaź po plecaku, podnieś ubrania..
 W sobotni poranek, już zabierałam się do wygłoszenia tyrady na temat wyższości porządku nad bałaganem, już wymieniłam powietrze zapasowe, już wzięłam głęboki wdech, wypełniający wszystkie partie płuc i już już miałam zacząć, gdy padło zdanie : Mamo, idź szyć.
  Poczułam jak powietrze schodzi ze mnie i odzywają się nałogi szyciowe. "Posprzątajcie potem", powiedziałam i poszłam szyć.
 Wzięłam dzianinę szarą i w kwiatki, wzięłam Burdę Szycie krok po kroku 2/2014. Wybrałam model 4H, ale przedłużyłam go do modelu 4A. Zwęziłam rękawy oraz zrobiłam zaszewki na plecach, by sukienka się ładnie układała. Dekolt wykończyłam poszyciem bez flizeliny, bałam się, że będzie za grubo i nie będzie to dobrze wyglądać.







Dzieci miały raj, bo szycie mnie wciągnęło i uszyłam jeszcze spodnie...ale o tym innym razem...

środa, 12 listopada 2014

Historia na pamięć.

   Są różne metody na ćwiczenie pamięci. Testy, krzyżówki, fiszki...podręczniki, ćwiczenia... Ja otwieram szafę z ubraniami.  Okazuje się, że moja pamięć nieźle zapamiętuje kiedy i co szyłam i jakie były okoliczności. Moja pamięć i zakodowane w niej wspomnienia wpływają potem na to, że nie mogę się pozbyć niektórych rzeczy, bo jak je szyłam to...
   Na przykład taki płaszczyk : kratka czarno-biało-szara, Burda 10/2008, model 101.
   Chyba pierwszy raz szyłam z materiału w kratkę i już wtedy usiłowałam udowodnić, że 1,80 m wystarczy, bo przecież długość płaszcza + długość rękawa... a znowu taka wysoka nie jestem, a rękaw 3/4...
A ludzie, piszący instrukcję w Burdzie ( żeby takie instrukcje pisać! ), czarno na białym, podali 2,30 m futra ! Noooo, skoro nie szyję z futra, to 1,80 m wystarczy.( i tak mi zostało, nie jeden raz podejmowałam się szycia mając mniej materiału niż było wymagane. Ale, będę uczciwa, nie jeden też raz musiałam dokupić brakujący kawałek..)
   Na cały wieczór zajęłam podłogę w pokoju. Nad materiałem wykonałam zestaw ćwiczeń z zakresu jogi połączonej z pilatesem (z powtórzeniami 3 x 30 ). Efekt był zadowalający : kratkę udało mi się dopasować. Ładnie zeszła się na bokach i na rękawach
   Mecz wtedy był...Liga Mistrzów...to musiał być środa.. bo w publicznej tv, takie rzeczy tylko w środę...wtedy jeszcze na meczach nie haftowałam...
   Przód podkleiłam po całości flizeliną. Stójka wszywała  się bez problemów. Myślałam, że może maszyna nie podoła, bo za grubo będzie, ale nie.
Potem podszewka i wielkie guziki czarne. Dziurki trochę za blisko brzegu sobie zrobiłam i niepotrzebnie je nacięłam do końca...
  Poza tym, że udowodniłam sobie, że z 1,80 m da się uszyć płaszcz ( wyczyn dla lubiących sytuacje extremalne ), pokazałam również, że dodatki wcale nie muszą być jednokolorowe. Najfajniejszą rzeczą w moim płaszczyku w kratkę, rękaw 3/4, jest kwiatek. Wiadomo, kwiatek do kratki zawsze pasuje. Kwiatek, czarno-biało-szary z filcu, kupiłam na bazarze. Kwiatek jest, bazar zlikwidowali, pozbawiając niejednego emeryta kontaktów towarzyskich, pielęgnowanych całymi latami...
   Płaszczyk służy mi do tej pory i prędko się z nim nie rozstanę, bo lubię go bardzo.








 

 

czwartek, 6 listopada 2014

Dziewczyny lubią brąz.

     Uszyłam pelerynę.
     Uszyłam pelerynę i w niej nie chodzę.
     Uszyłam pelerynę i w niej nie chodzę, bo nie mam jej do czego założyć.
Proszę i oto z poziomu:
 NIE MAM CO NA SIEBIE WŁOŻYĆ
przez
NIE WIEM CO NA SIEBIE WŁOŻYĆ
 doszłam do etapu
 MAM, ALE I TAK NIE MAM
  Wszystko wina materiału. W całości podobał mi się baaardzo. Brąz z beżowo- różowymi kwadracikami. A mam mówiła: nie bierz, taki komunistyczny, bury taki. No jaki bury, jaki bury? Taki ciepły brązik. I róż do niego, i beż....
    Wizję pelerynki z tegoż materiału miałam już w głowie. Wykrój, za pomocą którego mogłam zrealizować moje plany znalazłam w Burdzie 8/2007,  model 111 - kurtka z pelerynką. Ową pelerynkę od razu przedłużyłam, gdyż w oryginale wydała mi się za krótka, co mogłoby spowodować poszerzanie sylwetki, a tego raczej unikam.
     Skroiłam poszczególne części. Chwilę pogłowiłam się co, do czego, i w której kolejności. Pozszywałam. Najwięcej zabawy miałam z podszewką w pelerynie. Do części spodniej podszewka dopasowała się idealnie. Natomiast w pelerynie ciągnęła się, albo ściągała materiał wierzchni: ciepły brąz w kwadraciki. Ale wiem już dlaczego : należy pamiętać, że na wykrojach są takie strzałki pokazujące kierunek ułożenia formy na materiale i nie należy tego ignorować, mimo, że podszewka i do środka nikt nie będzie zaglądał...
      No fajnie, fajnie wyszło. Zadowolenie na 110%, spadło po wizycie w pasmanterii do 10 %. Nie ma guzików do ciepłego brązu w kwadraciki. Albo brąz za mocny, albo róż za blady, albo beż nijaki.
     Skończyło się na tym , że kupiłam dwa zestawy guzików i jedną klamerkę do paska.
     I nie jestem do końca przekonana, co do guzików...
     A kurtka z pelerynką dalej sobie wisi...może jakiś pomysł?














   
 
 


 
 
Blogger Templates