Ads 468x60px

wtorek, 25 sierpnia 2015

Dotknąć chmurki.

 Wpajanie Małoletnim miłości do ojczystych Tater jest czynnością bardzo wyczerpującą. Mimo tego nie należy się zniechęcać. Nie należy żałować wyprawy w Tatry, gdy stoi się w korku w Białym Dunajcu, a Małoletni odbywają na tylnym siedzeniu dzikie kłótnie " bo on się na mnie patrzy !!!!". Nie należy wątpić w słuszność podjętej decyzji, gdy bębenki chcą nam popękać w Poroninie i to nie od nagłych zmian ciśnienia. I jeszcze tylko sznureczek samochodów do Łysej Polany i jakże wielkie szczęście: przedostatnie miejsce na zapchanym parkingu. 180 km, 4 godziny jazdy w rozwrzeszczanej puszce : ałaaaamamooboonczymożeciesięuspokoićmamooospokój, wolne miejsce na parkingu - szczyt szczęścia.
 50 min po asfalcie do Wodogrzmotów równie trudne, bo ciuuuupageee, kup mi ciupageeee! Ale nie zniechęcamy się, nie. Pałamy zapałem i że zaraz wejdziemy na szlak.  TPN ratuje sytuację wręczając Małoletnim broszurę " Przyjaciel Tatrzańskiego Parku Narodowego". Na postoju krzyżówka, kilka zagadek, wykreślanka, kanapka, jajko na twardo, czekolada - równowaga przywrócona.
 Rozpoczynamy wspinaczkę do Siklawy i Doliny Pięciu Stawów.
 Trudy poniesione na trasie dojazdowej zaczynają się zwracać. Im wyżej tym lepiej. Rzadkie powietrze Małoletnim służy. Przestali się kłócić. Pod górę jak kozice, regeneracja jak u dżdżownic. Mama zostaje z tyłu, wiadomo, zaopatrzeniowiec i zaplecze medyczne ... Po dotarciu do Doliny duzi ociekają potem, a Małoletni chcą odbyć rajd wokół jezior i wejść na ten szczyt w chmurach, a mamo masz słoik? Słoik? Tak, na chmurkę. Nie mam. No , to następnym razem weź. Jasne.... Bo ja chciałbym dotknąć chmurki.
 Warto było.
 Tatry nie zawodzą.



 Cała trasa w polarach. Kolor " musztarda po obiedzie ".  Niebieskie lamówki tylko pogłębiają nietuzinkowość koloru. A zamek .., zamek pozwala przecisnąć głowę przez otwór dekoltu.
 Spodnie dresowe ze spodni dresowych.

3 komentarze:

  1. Ależ bym sobie pojechała w góry! Tym postem przekonujesz mnie do musztardowego koloru ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma to jak wycieczka w bluzie, którą uszyła Mama :-)
    Całe dzieciństwo spędziłam na wakacjach w Tatrach, złaziłam je wzdłuż i wszerz, kocham je miłością wielką, ale im starsza jestem, tym bardziej męczą mnie tłumy. I odbierają przyjemność. Chociaż to właściwie nie to, że jestem starsza, tylko góry stały się bardziej dostępne i dzieje się jak nad Bałtykiem - patyka nie wściubisz i nawet nie ma już sensu mówienie "dzień dobry" na szlaku, kiedy sznureczek ludzi idzie w jedną i w drugą stronę nieprzerwanie. No i ten asfalt pod Morskie Oko, no nie mogę... wybieram trasy z innych punktów wypadowych.
    Ach, jajko na twardo - cóż za sentyment :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, tak jak Sonata tęsknię za czasami kiedy można było połazić po Tatrach w ciszy i spokoju. Chociaż właściwie nigdy nie wybierałam się w góry w czasie wakacji, zawsze we wrześniu, więc i tłumy były pewnie mniejsze :)
    Bluzy jak widzę dobrze się spisały :) Kolor zdecydowanie niedoceniony - u mnie zalega materiał na spódnicę w podobnym odcieniu :)

    OdpowiedzUsuń

 
 
Blogger Templates